Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na oblicza w marmurze wydane czerwonym,
Myśloć[1] téż i o owém życiu nieskończoném,
Gdzie czy prędzéj czy późniéj przejść musim koniecznie,
Jakoż bo na téj ziemi nie zostać nam wiecznie,
Lecz z pokorą poddanym prawu powszechnemu,
Prochem do ojczystego wracać czarnoziemu,
A duszą na te gody, które Pan zgotował,
Każdemu, który jego przykazania chował;
Za tą myślą idący drugim nie pochwalę,
Coby was widzieć radzi w bojowym upale;
Chyba zdala od bitwy na wyniosłéj górze,
Jak u Homera Jowisz siedzący na chmurze,
Gdybyście zasiąść mogli, a patrząc na młode,
Coraz to kiwnąć głową, to pogłaskać brodę;
Owszem i całem sercem godzę się i proszę:
Patrzcie, jak się popiszą krakowscy Bartosze,
I jak polska piechota, niesprawna w obrocie,
Wyrówna Napoljońskiéj w ataku piechocie.
Jak artylerja zręcznie odprzodkuje działa,
Jak pod szarżą ułanów ziemia będzie drzała,
Jak się podnosić będą w lazurowe fale

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Myśleć.