Strona:Poezje Kornela Ujejskiego.djvu/364

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    To wtedy chmura lecąca po niebie
    Śród ciemnej nocy tak szepce do siebie:
    Wesołe ognie, co na ziemi płoną,
    O, jakże pięknie malują, mi łono!

    Ziemio! tyś zawsze, tyś zawsze jednaka, —
    Szatan ironji wciąż lata nad tobą,
    Co nam ból sprawia, tobie jest ozdobą,
    Tobie jest blaskiem. — Mówią, że łza ptaka
    Zakamieniała staje się bursztynem;
    Ziemio! krew nasza dla ciebie rubinem,
    Jęk nasz dla ciebie melodijnym dźwiękiem,
    Zbielałe kości tobie łożem miękkiem.

    Widziałem dzisiaj jak łańcuch żórawi
    Ciągnął od morza przynęcony wiosną,
    I leciał chyżo — i pieśnią radosną
    Sławił jeziora gdzie się lilja pławi
    I sławił góry uwieńczone w sosny
    I srebrne rzeki na dolin kobiercu —
    I nad tą ziemią lecąc wolnym szlakiem
    Nic, nic! nie widział, nie słyszał — prócz wiosny!
    A jam zapłakał i mówiłem w sercu:
    O Panie, czemuż ja nie jestem ptakiem!
    Stare życzenie! — wiek wtórzy za wiekiem,
    Że lepiej ptakiem być — niźli człowiekiem.