Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

VI.

Ostatnia wreszcie zbliża się chwila!
Szwed całą siłą w zamek uderza —
Już, już zwycięstwo doń się przechyla
Ach! czyż mężnego brakło rycerza?
Czyliż już mamy, o! Matko święta
Wieniec wawrzynu zmienić na pęta?

Już, już na murach zamku zatknięty,
Na srom nasz, sztandar powiewa wroga!
Wzmaga się walka, wre bój zacięty,
Krwią i trupami zasłana droga!
Zgrzytają szable, jęczą koncerze,
Pierś przeciw piersi stają rycerze!
A tak zaciekłość ich rozpłomienia,
Że straszna walka w rzeź się zamienia!
Lecz tam, gdzie bój się najcięższy szerzy,
Rzuca się dzielny hufiec młodzieży,
I siejąc w koło okrzyki trwogi,
Zdobywa sztandar i gromi wrogi!

O! młodzi polska! po wiek i ninie
Błogosławionaś! w bolach zrodzona!
Ty umiesz zawsze w trwogi godzinie,
Męski hart dobyć z młodego łona!
Więc kryzmem wiary dziś skroń twą zbroję,
I twoje serca — i piersi młode:
Na krwawe walki, na ciężkie znoje,
I na męczeństwo i na swobodę!