Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W roku — gdy się wojsko nasze
Pod Kościuszką z Moskwą biło.[1]

(Młodzieniec przebudza się i słucha.)

I ujrzałem na wieżycy
Widmo młodej topielicy
Jasnowłosej krasawicy!
Białe ręce wzniosła w górę
I rozwiała jakby chmurę
Czarny sztandar po nad głową.
Twarz dziewicy była blada
I jęczała smutną mową:
Biada — biada — biada — biada!

(Tłum się zwiększa obok starca.)

Mnóstwo przy mnie stało ludu,
Ale nikt nie widział cudu,
Nikt nie słyszał przepowiedni!
I szydzono ze mnie. — Biedni!
Nie wiedzieli, że w noc drugą
Płacz się zacznie — i na długo! —

(Po krótkiem milczeniu.)

Co przeczułem, to się stało:
Bo w tym samym dniu, godzinie,
Gdy się widmo ukazało —
W Maciejowickiej dolinie
Padł Kościuszko w ręce wroga,
A z nim i Polska nieboga!

(Wielki przestrach — lud załamuje ręce — słychać krzyk rozpaczy.)
elegant (cicho do uczonego).

Chodźmy — il faut w tłum się schować,
Bo ta dykteryjka dziada
Wcale mi w gust nie przypada
I może skompromitować.
Gdy konsul ruski, przypadkiem
Saura, jak się to rozgłosi,

  1. 10. października 1794. roku, bitwa pod Maciejowicami.