Przejdź do zawartości

Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

U najlepszego optyka
Tuż przy posągu Henryka

uczony.

W czas jak dzisiaj, ja wam ręczę,
Niepodobna ujrzeć tęczę.
Młodzieniaszek duby bredzi,
Łatwowiernych ludzi zwabia:
Bo jak słusznie rzekł Pan Hrabia,
Na wieżycy wrona siedzi!

młodzieniec (z uniesieniem).

Czy widzicie, czy widzicie
Jaka gore błyskawica
Na zamkowej wieży szczycie?
Tam stoi blada dziewica
Modrooka, krasnolica!
Włos jej długi, rozpuszczony,
Nie w warkocze utrefiony,
Lecz się rozlał po kibici,
Jako płaszcz ze złotych nici
I płomiennym blaskiem świeci!
A po włosów tych obsłonie,
Jako perły po bursztynie,
Za kropelką kropla płynie
I przecieka po jej łonie.
Przemoczone na niej szaty — —
W muszle, w trzciny, w wodne kwiaty
Przystrojona i okryta —
Iż się zdaje patrząc po niej,
Że znów druga Afrodyta
Wyszła na świat z morskich toni!

(zatrzymuje się)

Czy widzicie scenę nową?
Białą dłoń podniosła w górę
I rozwiała jakby chmurę
Czarny sztandar po nad głową —