Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/37

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    I Jowisz deszczu wyleje strumienie
    Na łono swojej kochanki. W tej burzy
    Pragnie się ukryć wszelakie stworzenie:
    I piękna para rada znaleść gdzie schronienie.

    Gdy się na wszystkie rozglądają strony,
    Dokądby uciec w nawałnicy czasie,
    Ujrzą w pobliżu gęsty las zielony,
    Którego drzewa, lśniące w lata krasie,
    Tak rozłożyste i zbite, że, zda się,
    Człek tu się z niebios promieniem nie spotka.
    Mnóstwo szerokich alei w tej masie
    Drzew oraz krzewów prowadzi do środka:
    Zwabiła podróżników ta ustroń przesłodka.

    Śpieszą, a rozkosz coraz większa rośnie
    W sercu, wsłuchanem w dźwięczne ptasząt chóry,
    Co przed szarugą bezpieczne, rozgłośnie
    Zdają się szydzić z nieb, odzianych w chmury,
    Lub wielbią drzewa, pnące się do góry:
    Świerk, na maszt zdatny, wiąz, winem opięty,
    Topól nieschnącą i cyprys ponury
    I króla lasów, ten dąb nieugięty,
    I smukły cedr i gibkie osikowe pręty;

    Wawrzyn, tak piękny, gdy poetów skronie
    I bohaterskich zwycięzców okoli;
    Wierzbę, co we łzach po kochanku tonie;
    Cis, co łucznika poddaje się woli,
    Mirrę, kojącą, kiedy rana boli,
    Jesion i jawor, owoc oliwkowy,
    Więzożołd[1], sosnę, pełną melancholii,

    1. Przypis własny Wikiźródeł więzożołd – rodzaj dębu; patrz: Aleksander Brückner, Słownik etymologiczny języka polskiego.