Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/260

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    XLV.

    Schodzą dziedzice niespełnionej sławy
    Z tronów, wzniesionych z daleka od roju
    Myśli śmiertelnych: Wybladły i łzawy
    Chatterton z piętnem podniosłego znoju;
    Sydney, jak walczył i jak upadł w boju,
    Duch przełagodny i bez żadnej skazy;
    Lukan, co śmierć swą w szczytnym zniósł spokoju —
    Wszyscy ci schodzą, a zapomnień płazy
    Znikają, jakby ciężkie otrzymały razy.



    XLVI.

    I inni schodzą, choć w mgle ich nazwiska,
    Lecz których odblask nie będzie w zatracie:
    Wszak ogień żyje, choć już skra nie błyska,
    Co go wznieciła, — w nieśmiertelnej szacie
    Schodzą, witając: «Dawno czeka na cię
    Gwiazda, co dotąd kryje się bez pana
    W tych niedostępnych zmroków majestacie;
    Śród nieb dźwięczących w pieśń nierozśpiewana!
    Hesperze! tron obejmij!» — woła brać wybrana.



    XLVII.

    Któż jeszcze płacze?... Odejdź, nędzne plemię!
    Poznaj się z własną i z jego istotą;
    Bijącem sercem ogarniaj tę ziemię,
    Blaski twej duszy niech wszechświat oplotą,