Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   109   —
SKARGA RYCERZA.
 

I znowu ptaszęta w drzew nucą zieleni,
Szumiących potoków jaśnieją znów tonie,
W skrach rosy porannej krzak głogu się mieni
I dzikie pierwiosnki okryły znów błonie.
Lecz rozkosz i światło cóż we mnie dziś wleje?
Gdy krok mój pod troską rozpaczną się chwieje?
Ni drzewo, co pęka, ni ptasząt piosenka
W mej duszy zbolałej obudzi nadzieję!...

Zasłużył-li czyn mój na los ten ponury?
Jam ojca i króla chciał zbawić od sromu!
Wszak jego są władztwem te równie i góry,
Gdzie schron ma zwierz dziki, ja zasie bez domu!
Lecz żal mój nie o to, że cierpię tak wiele,
Nad wami boleję, o cni przyjaciele:
W krwawicy i znoju staliście w tym boju —
Czyż wrócę wam kiedy stracone wesele?




DŻON ANDERSON, TY MÓJ!
 

Dżon Anderson, mój drogi Dżon!
Kiedyśmy się poznali,
Ty jeszcze kruczy miałeś włos
I prosty grzbiet, ze stali.
Dziś się pochylił już mój Dżon,
Śnieżny ma włosów zwój —