Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nych skrzydłach, — odetchnąłem i poczułem, jak krew w płucach oczyściła się i żywiej zaczęła krążyć w arteryach i żyłach, — powoli ciało moje jędrniało i duch oczyszczał się z wrażeń ucisku.
Słońce zeszło, lecz nie widzimy go na horyzoncie, bo idziemy środkiem dębowego lasu, patrzymy tylko na cudowny blask gorejących i przenikających liście dębowe promieni; na smugi światła lejące się przez gałęzie i korony drzew na ziemię porosłą trawami i kwiatami — i rumianą przejrzystość powietrza, która zawisła nad ziemią, jakby blask duchowej roskoszy. Cały dzień szliśmy przez ten wspaniały las; w kilku jego miejscach znajdują się pólka, a nad niemi brzęczą, śpiewają, szemrzą chmary owadów; gdzie indziej na małej łączce stoją stogi siana jak małe bałwochwalnie na wyspach oceanu, każdy bowiem stóg ma formę wydętej kopuły i ułożony jest na podłodze, opierającej się na nizkich, czterech, wbitych w ziemię palach.
Widząc swobodnie krążących i pracujących Czuwaszów, jakże wzdychałem do wiejskiej swobody? tem droższej i pożądańszej, im trudniejsza jest niewola i trudniejszy powrot do nieścieśnionego życia.
W końcu lasu uczułem ogromne zemdlenie nóg i osłabienie w całem ciele, — nie mogłem iść; muszkuły nabrzękły i zesztywniały; nie mogąc przejść sto kroków, musiałem zapłacić furmanowi znaczną liczbę kopiejek, ażeby mnie dowiózł do kilka wiorst odległego miasta. W tem miejscu, na męża prowadzonego do Syberyi razem z nami, oczekiwała jego żona i starsza córka. Obie kobiety wyszły na jego spotkanie — partya zbliżyła się, aresztant poznał żonę i córkę, wyszedł z szeregu pobrzękując kajdanami i zbliżył się do niewiast. Wtedy córka, w kupieckim sarafanie, z warkoczem puszczonym na plecy, padła przed nim na ziemię i trzy razy uderzyła czołem, potem objęła go za nogi obciążone kajdanami i płacząc ściskała nogi i dłoń zbrodniczego ojca. Rozczulił mnie widok tej sceny; miała ona w sobie wzniosłość, pokorę i dobroć staroświeckiego obyczaju. Piękny jest zaiste widok dziecka nie tracącego miłości do ojca chociaż zbrodnią splamionego. Kontrast zaś