kazać poszanowanie siłą swej pięści. Przywrócona spokojność niedługo trwała; dwóch aresztantów kochających się w jednej aresztantce leżąc naprzeciw siebie, ciągle gryźli się zjadliwemi słowami, od kłótni prędko przyszło i do bójki; cała partya podzieliła się na dwa stronnictwa: pierwsze popierało sprawę jednego, drugie, drugiego kochanka. Już stronnictwa groźnie z zaciśniętemi pięściami stały naprzeciw siebie, grady obelg sypały się z obu stron, gdy nagle Bondarenko stanął pomiędzy zwaśnionymi, powstrzymał zapalczywość stronnictw i radził, ażeby bez bójki drogą prawną zakończono spory. Wytoczono więc sprawę przed sąd urzędników partyi, sprawę trudną i bez wyjścia, bo jak tu rozsądzić pretensye dwóch namiętnych i zapamiętałych kochanków? Salomon nie poradziłby sobie w takim razie, Bondarenko przecież umiał rozwiązać zawiłą kwestyę i wydał wyrok, który zadowolnił obie strony. Wyrok ten brzmiał: ażeby obydwaj kochali się w jednej aresztantce i kolejno jeden jednego, drugi drugiego dnia wynurzali swoje sentymenta i dawali jej dowody swojej miłości. Niewiem, czy wyrok ten sprowadzi zerwaną zgodę i jedność w partyi; zdaje mi się, że ta sprawa kochanków nieraz jeszcze zakłóci spokojność naszą. Wieczorem partya po trzeci raz dzisiaj podzieliła się na dwa stronnictwa, groźnie naprzeciw siebie stojące; umiarkowani, tchórzliwi, dbający o różne folgi, jakie czasami naczelnicy etapowi robią aresztantom, pokłócili się z gwałtownymi i zawadyakami, a szczególniej z kochankami, którzy narażając całą partyę na odpowiedzialność odemknęli kłódkę zamykającą drzwi do numeru kobiet i wcisnęli się do nich na całą noc. Umiarkowani wymawiali kochankom, iż przez nich partya jest nieustannie zakłócona, że z powodu ich hardości, gwałtowności, wdzierania się do kobiet wszyscy cierpią, bo nawet litościwi oficerowie przez takie postępowanie są zmuszeni do użycia surowych środków, krepowania wszystkich łańcuchami i do zabraniania używania przechadzek na dziedzińcu w czasie dniówek. Gwałtowni, a do tych należą wszyscy prawie do robót idący, (do umiarkowanych zaś należą wszyscy osiedleńcy), nie starali się zbić argumentami zarzutów przeciwników, lecz wybuchli i wyrzucili z ust swoich
Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/199
Wygląd