rzeką Wotjaków. Nad jej brzegami wędrowiec w dzień św. Eliasza zobaczyć może Wotjaków, zabijających byka, na cześć Keremetia, a w dzień św. Prokopa barana, i ucztujących wedle starego obyczaju pod stropem wspaniałych lasów — według obyczaju, który co chwila traci powagę a wkrótce może zaledwo ślad jego zostanie we wspomnieniach starców lub w książce podróżnej wędrowców, których ciekawość lub los sprowadził w te strony.
Za rzeką znowuż lasy daleko i długo ciągnące się i szumiące przeciągłą pieśń zgonu nieznanego ludu. Ciemne świerki, potrząsające złotym lub czerwonym liściem brzozy, drżąca osina, wyniosła sosna, tysiące oraz krzaków i drzew różnego gatunku, bogato ulistnione, rozlicznie ugrupowane zasłaniają widnokrąg i nadają odrębny charakter wiackiej ziemi. W kilku miejscach jak łysiny świecą się polany — na nich zieleni się ozimina i siedzą samotne moskiewskie wioski, dym kłębami wydobywa się z kominów i unosi się nad lasem, jak brudna płachta. Lud w tych wioskach mieszkający przyjemny jest i kształtnie zbudowany; zdarzyło się mi widzieć kilka kobiet bardzo pięknych.
Na innych znowu polanach sterczą stogi niezwiezionego zboża i siana, a w blizkości nich płomień ogarnia cygański kocioł, zawieszony na trójnogu nad ogniskiem; cyganie w swoich wiecznych wędrówkach i do «Wotjacyi» przychodzą.
Obok mnie, przy łańcuchu, do którego byłem przyczepiony, szedł żyd polski, idący za kontrabandę na osiedlenie do Syberyi; jest to mąż żydówki, z którą rozmowę opisałem. Przyglądając się leśnym, jak gdyby Ruisdaela krajobrazom, nieodzywałem się do łańcuszkowego towarzysza, który wiecznie znudzony jednostajnym widokiem i milczeniem, zaczął ze mną prowadzić bardzo uczoną rozmowę o mahometanizmie i o schizmie. Zadawał mi długi szereg pytań i życzył sobie, ażebym go objaśnił i rozstrzygnął jego wątpliwości. Jako wychowany w Warszawie, miał dosyć wykształcenia i nie źle mówił po polsku; zdania jego często zastanawiały mnie bardzo zdrowym rozsądkiem i znajomością rzeczy, lubił badać i zgłębiać rzeczy religijne i rad pogrążał się w mistycyzmie lub bujał w sferach abstrakcyj talmudycznych. Na dniówkach czytywał he-
Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/156
Wygląd
Ta strona została skorygowana.