Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie obmierzła jego postać wszystkim była wstrętną i nienawistną. Ma jednak czem osłodzić gorycz niełaski i łzy żalu obetrzeć: z hojnych darów królewskich zebrał pokaźną fortunę.
Wracam do obyczaju darzenia monetami. Wpadłam w niewymowne osłupienie, gdy po raz pierwszy któryś z synów ministra oświaty ofiarował mi z uprzejmym uśmiechem złotą monetę. Dwa lata pobytu w Persyi odzwyczaiły mnie od dziwienia się tym prezentom. Jest to zwyczajna towarzyska grzeczność, którą Persi praktykują zarówno wobec mężczyzn, jak i kobiet. Dawanie złotej monety o tyle jest zrozumiałem, że w obiegu monet tych nie ma wcale. Ale w składach wekslowych bazaru, lub u licznych nawet bankierów, tych imponujących karaułów, rozkładających swój kantor zamienny na sponiewieranej szmacie przy rynsztoku, można ją wymienić z łatwością na monetę bieżącą.
Szach daje oczywiście i wspanialsze od garstek złota podarki. Najczęściej, w dowód uznania i monarszej łaski, ofiarowuje dostojnikom perskim lub „frengi,” którzy położyli wobec niego zasługi, rasowe wierzchowce, zamiast „gulami” stajenni przyprowadzają często wynędzniałe szkapy. Fantazya koniuszych i rozlicznej pałacowej służby kieruje się sytuacyą społeczną obdarowanego i wysokością „piszkieszu,” jaki odeń otrzymać mogą. Koniom, przysyłanym w darze przez monarchę, farbują — nie wiem z jakich przyczyn — ogon na czerwono.
Jak samowolnie rozporządza się służba pałacowa, świadczy o tem poniższa, autentyczna histo-