Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

karzy, jeśli go do kształcenia ich sprowadzają — zawezwał nagle mego męża do siebie. Uprzedziliśmy już depeszą ministra oświaty, który naglił o najprędsze przybycie, że nazajutrz wyruszamy. Muszdeid tymczasem wyraził po konsultacyi życzenie, aby doktór został na dni parę i sam przeprowadził przepisaną przez się kuracyę. Wszyscy znajomi Persowie zawyrokowali natychmiast, że odmówić nie możemy, bez narażenia sobie całkowicie opinii publicznej. Zapytany depeszą minister, odpowiedział niezwłocznie, że możemy zabawić w Tebrysie tak długo, jak tego zapragnie muszdeid, gdyż wezwanie lekarza przez tego kapłana jest najwyższem usankcyowaniem jego wiedzy.
Nie dosyć na tem. Gdy przybyliśmy do Teheranu, wszyscy bez wyjątku, zaczynając od Nasr-Eddina i ministrów, a kończąc na chorych, którzy posypali się tłumnie, winszowali „hakimowi czeszm[1]” tej kuracyi i poczytywali ją za zaszczyt dlań i dobrą wróżbą.
Biedny muszdeid umarł jeszcze podczas naszego w Teheranie pobytu. Żałobne jęki słychać było ze wszystkich meczetów; sklepy i bazary pozamykano, jak w święta uroczyste, w to święto smutku narodowego.

Po nad mułłami i Imam-Dżomeh istniała dawniej najwyższa władza duchowna, szef i głowa kościoła — papież sziizmu, Sudder-ul-Suddur. Lecz jeśli potęga duchowna arcykapłana nie zawadzała szachom, władza jego ziemska wydała im się zbytecz-

  1. Haki czeszm — doktór oczu.