Strona:Podróż Polki do Persyi cz. I.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znacza, prócz wielkiej ilości platanów; nazwał je też „miastem platanów.”
Stolica Persyi rozpostarła się na wielkiej przestrzeni, jak wogóle zresztą wszystkie tutejsze miasta. Każda rodzina, nawet najbiedniejsza, posiada własny dom, najnędzniejsze choćby oddzielne pomieszczenie. Przy domostwie znajduje się ogród, czy ogródek, wskutek czego każda grupa rodzinna rozsiada się ua szerokiem obszarze.

To, co mówiłam o Khoj, w zupełności zastosowuje się do zewnętrznej fizyonomii każdego perskiego miasta. Wzdłuż ulic biegną z dwóch stron mury z gliny i błota, z po nad nich wyglądają wierzchołki drzew ogrodu. Furtki, lub nizkie bramy o ciężkich żelaznych zawiasach i ryglach, prowadzą do mieszkalnego budynku, otaczającego czworobokiem ogród. Domy zazwyczaj parterowe, zrzadka posiadają jedno piętro — „balakhaneh[1].” Dachy mają płaskie, lepione ze słomy i gliny i oparte na wątłem, drewnianem belkowaniu. Dachy te zapadają się z niesłychaną łatwością, gdy nadchodzi pora deszczów wiosennych, krótkotrwałych wprawdzie, lecz ulewnych. Niema prawie domu, w którymby jeden choć pokój nie ucierpiał, jakkolwiek mieszkańcy energicznie i wytrwale wodę z dachów zmiatają; rynny oczywiście nie istnieją. Na dachach gwarno

  1. Dosłownie: wysoki dom.