Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


CZASY IDĄ.

 
Idzie do Świata wiek Parakleta
drogami wojen, szlakami burz,
niby wspaniały boski kometa,
z obliczem słońca a w szatach zórz,
Idzie do Polski wiek Parakleta,
czasy nastają, zbliża się cud...
Jest gdzieś u naszych dziejowych wrót:
Wódz — Mąż Narodu — Harfiarz — Poeta.
 
Czterej Wieszczowie zesłani już,
jakoby czterej Ewangeliści.
A teraz — Piąty z wojen i burz
nadejdzie w słowie, jak w wichrach z liści
i Polskę słupem słowa zamiecie,
Naród pożarem Ducha oczyści
i Sławą wielką pójdzie po świecie.
Wieszczów z Nim czterech złączy się duch,
czynem wyrośnie nad bohatery
i ziemi nada słoneczny ruch.
A imię Jego: CZTERDZIEŚCI CZTERY.

O, Sztuko polska, zawczas się kórz:
tyś potargała tę złotą nić,
co pozostała ci po Norwidzie.
Sromotę kryjesz girlandą róż,
a w obcym chadzasz wśród nas bezwstydzie,
chcesz jeno u-żyć, ale nie żyć.