Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

północny kraj zostawię
i pójdę na południe...
Zostawię i odlecę
tam, kędy w słońca spiece
dojrzały łan szeleści
i las ciemnieje liściem;
i moja myśl się wpieści
w dziewczęce twe uroki,
i w oczu smęt głęboki,
i w ust twych polną różę...
Ocknięta moim przyjściem,
zatęsknisz za czemś nagle
i westchnień znojną burzę
w pierś rzucisz — jakby w żagle.

Gdy serce cię opuszcza,
niech wiersz mój cię pożegna.
Milczenie między nami
wyrośnie, niby puszcza,
wychynie, niby morze, —
i od się nas odegna.
I będziem odtąd sami,
jak w stepie — drzewa boże.
I tylko gwiazdy jedne,
te same gwiazdy jasne,
na naszem wspólnem niebie,
spoglądać będą na mnie,
nim wpatrzon w blask ich, zasnę, —
— te same, co na ciebie...