Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żegnajcie mi, żegnajcie,
wy — wszystkie dusze bliźnie —
niech słowo me po rękach,
jak łza, się wam rozbryźnie...,
Już szum dalekich borów
majaczy się mi w dźwiękach
poranków i wieczorów, —
już wiatry z pola wieją, —
gdzieś chabry światłem sinem
w dojrzałem błyszczą życie — —
upajam się nadzieją,
jak musującem winem, — —
znów, oczy me, ujrzycie,
jak wstecz sunącą wstęgą
z pod kół ucieka ziemia — — —
hej, znowu moje życie
uskrzydla się włóczęgą!...



Lipiec 1918.
W drodze na Murmań.