Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak twardołuskie chrząszcze,
aż tu zbłąkane kule;
i pędy bzu rozchwieją
i rozchybocą liście,
podbite srebrnym zamszem...
iż bzy przez krótki moment
ciemnieją i jaśnieją
zielono i srebrzyście.

Zarżnięto w ziemię koła,
wciosano radła w glebę.
I wszystko dookoła
pod lazurowem niebem,
tak samo jest, jak pierwej.
I tylko w bujnej trawie,
zasnutej przez mlecz w puchy,
jak dwie nieduże przerwy,
czernieje para szańców,
niedostrzegalnych prawie
nawet z aeroplanów;
i grudki ziemi suchej
i całe ziemne bryły,
jak gruzem — przywaliły
szeroki liść łopianów.

A sprawa Śmierci trwa.
Trzaskają jednostajnie
naoliwione zamki
i ludzie swą robotę
sprawują najzwyczajniej,
jakby rąbali drwa.