Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bywa też (jak z przysłowi),
że ugodzimy w... płot.

Bywa, iż mkniem wśród traw,
po których wiosna tren
z tęczowych kwiatów ściele,
jak czarodziejski paw
ogona barwną tratwę;
więc przewlekamy się
przez krucho-jędrne ziele,
przez źdźbła soczystych traw,
jak nić przez igły łatwe...
Jedynie po nas smuga
zostaje... wąska, długa,
z poległych sznurem traw.

Lubimy zimą lód
na stawie, na sadzawce,
na zachód i na wschód
rysować wszerz i wzdłuż.
Jak łyżwy na ślizgawce,
sieć rys na tafli rznąć
i wznosić mroźny kurz.

Lubimy w miejski bruk
szeroką salwą prasnąć,
jak stem podkutych nóg;
donośnym szczękiem trzasnąć
po blasze malowanej;
naddłubać tynk ze ściany;