Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ten krzyk podziemne powtarzają chóry —
I po przepaściach huczy wciąż wymownie...
Tłum barbarzyńców dźwiga się ponury
I gwałtem wkracza na świata widownię,
Wstrząsając w ręku zapalone głownie,
Aby ślad swego pochodu na ziemi
Ogniami zaraz znaczyć czerwonemi.

Na przedzie biegnie, nagiem świecąc ciałem,
Nawpół bogini, nawpół zalotnica,
Bachantka-wiedza, dzikim tchnąca szałem...
W bezwstydny uśmiech przystroiwszy lica,
Tłumów namiętne pragnienia podsyca,
I wiodąc naprzód zbuntowane zgraje,
Nowe swym uczniom przykazania daje:

„Precz z marzeniami dziecinnego wieku,
„Co ponad ziemskie wzlatują wybrzeża!
„Precz z urojonem anielstwem w człowieku!
„Górą konieczność, co losy odmierza
„Wedle sił, zachceń i zmyślności zwierza!
„Precz z ideałem! Dziś przewodzą światom:
„Bóg ślepej woli,... bóg chaos,... bóg atom!..

„W imię tej trójcy, w imię tej nicości,
„Która jak Saturn pożera swe plemię,
„Idźcie pożerać matczyne wnętrzności!