Strona:Pisma krytyczne (France).djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się nieskończoność. Wiedza niewzruszenie uczy nas, że Ziemia nie jest nawet maleńką komórką w tej żyle Uranosa, którą drogą mleczną zwiemy. Wiedza każe nam rumienić się, że mogliśmy kiedyś uważać się za środek świata, za najpiękniejsze dzieło Boże, gdy w rzeczywistości krążymy około marnej gwiazdy, milion razy mniejszej, niż Syryusz.
Nasza ledwie dostrzegalna cząstka wszechświata, o ile sądzić można, jest dość nędzna: ma jedno tylko słońce, gdy wiele innych układów gwiezdnych ma ich dwa, lub nawet trzy. Słońce nasze oglądane z układów sąsiednich nie ma zapewne silnego blasku; jest czerwonawe, co dowodzi, że nie płonie już z żarem gwiazd młodych, biało świecących. Niedługo, za kilka milionów stuleci, słońce mieć już będzie tarczę przyćmioną, pokrytą dużemi czarnemi plamami i to będzie jego końcem. Ziarno piasku, które dziś ziemią się zwie, a wówczas żadnego już miana mieć nie będzie, zapadnie wraz z słońcem w noc wieczystą.
Ludzkość na długo zapewne przed tą chwilą wygaśnie. Tymczasem uczymy się, że zmierzamy do Gwiazdozbioru Herkulesa, i że prochy