Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

muję. Proszę oznajmić rezydentowi, że nie pracowałem i pracować nie będę dla kupieckich worków Francyi, ale dla dobra ludzkości tutejszej, że mi jest całkiem obojętnem, czyj tu wpływ przeważy, aby tylko przeważył uczciwy.
André. Wobec tego, zdaje mi się, że na dalsze zasiłki od mojego rządu, ksiądz liczyć nie może.
Makary. I nie chcę.
André. Żegnam. (Wychodzi).


SCENA IV.
Makary sam, później Dżak.

Makary. Więc ja byłem bezwiednem ostrzem świdra politycznego, sypałem ziarna dla zwabienia dzikich ptaków w sidła, szczepiłem cywilizacyę dla osłonięcia nią kotów, skradających się pod ich gniazda — o, Boże, jak mogłeś nie ostrzedz mnie rozumem, przeczuciem lub snem jasnowidzącym! Regino, przybądź co prędzej i stań przy mnie jako przewodnik zniedołężniałego w cierpieniach starca! (Po chwili). Nic złego ją nie spotkało, Gala wie, kogo strzeże.. (Wbiega Dżak).
Dżak. Okręt dopłynął. Gala idzie z jakąś kobietą!
Makary. Boże... nie powołuj mnie zaraz do siebie... niech ją jeszcze zobaczę... niech ona mi opowie... (Chwiejnym krokiem idzie ku drzwiom, w których ukazuje się Regina a za nią Gala).