Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gołębiu kochany, otwórz mi swoje serce, którego nigdy nie zakrywałeś przede mną nawet tyle, ile oko mgnieniem powieki zasłonięte. No, co ci dolega?
Wiszar. Obecnie to jedynie, że ciebie zaniepokoiłem. Ach, jakże ja jestem niewdzięczny!
Regina. Nie odwiedziesz mnie od podejrzenia. Nie pierwszy raz w twarzy twojej czytam, znam każdy jej znaczek... Zresztą ułatwię ci szczerość: wszyscy fabrykanci zniżyli ceny papieru — poniosłeś straty.
Wiszar. Byłem na nie przygotowany a nadto mam umowy z odbiorcami dawniejsze, kilkoletnie...
Regina. Nie zbraknie ci pieniędzy?
Wiszar. Nie.
Regina. Robotnicy otrzymają zyski?
Wiszar. Tak sądzę — dziś właśnie będzie skończony rachunek półroczny, który sprawdzą ich przedstawiciele.
Regina. O, gdyby wypadł dla nich pomyślnie! Niech dostaną niewiele, aby dostali. Ty chyba wątpisz?
Wiszar. Skąd wnosisz?
Regina. Głos ci zmiękł i po ustach przemyka jakiś uśmiech wymuszony...
Wiszar. Bo twój wzrok, który mnie zawsze tak czule głaskał, dziś tak kole niewiarą.
Regina. Przepraszam cię (całuje go), nieostrożna jestem... Jest to zupełnie naturalne, że z pewnem wzruszeniem czekasz pierwszego wyniku naszych gorących pragnień, pierwszego oddźwięku uczuć i myśli