Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Twoim przeczuciom wierzę, bo wielekroć sprawdziły się. Tak, ciebie wszystko miłuje i dlatego, kiedy ci jakieś niebezpieczeństwo grozi, wszystko leci do ciebie z tą wieścią: wiatr cię ostrzega żałosnym jękiem, owady brzęczeniem, drzewa szumem, dobre duchy niespokojnym ruchem swych skrzydeł. Ja nie przewiduję nieszczęścia, ale jeśli ty jego blizki oddech czujesz.....
Orla. Doprawdy nie wiem, której myśli ufać... Bo czasem znowu świta mi w głowie promienna nadzieja, która mnie wypełnia jakiemś radosnem światłem. Więc może mnie tylko opanowywa lęk ściganej sarny, może mnie nawiedzają upiory, może my już będziemy szczęśliwi...
Arjos. W sobie, około siebie, zewsząd słyszę tę dobrą wróżbę, tylko ty jedna mi ją odbierasz. To też sprobuj odegnać od siebie blade widma strachu i spojrz w tę życzliwie do nas uśmiechniętą twarz słońca. Czy ono nie obiecuje nam szczęścia?
Orla. Ach, Arjosie, gdyby tak było!... Dlaczego Alrun, dlaczego ludzie tak koniecznie pragną się nasycić naszą niedolą?... Co my im zawiniliśmy? Czy to zbrodnia, że ja chcę należeć tylko do ciebie, a ty tylko do mnie? Czy my im zabieramy ziemię, wodę, niebo? Czy przez nas utracą najmniejszy kęs pożywienia? Niech powiedzą, gdzie nasze nogi nie mają stąpić i czego nasze ręce dotknąć, usłuchamy, zaryjemy się w ziemię, popłyniemy na morze, będziemy jedli to tylko, czem oni pogardzą, abyśmy mogli żyć bezpie-