Przejdź do zawartości

Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Perykles (siada zakrywszy twarz rękami).
Aspazya (całując go). Wycałuję te pierwsze łzy, jakie z oczu twoich spłynęły, ale — zostanę. Peryklesie, mężu mój, wielki synu Grecyi, nie zginaj się, nie łam.. spojrz na mnie, jak jestem — spokojna.

(Zasłona spada).
AKT V.
(Plac publiczny, a na nim mównice i siedzenia kamienne oraz posągi bogów
Gwarzy tłum mężczyzn i kobiet).
SCENA I.
Obywatele ateńscy, Menon, Elpinika, Tucydydes i Diofites.

Pierwszy obywatel. Nie chce dotąd przyjmować żadnego posiłku. Tak osłabł, że nie może utrzymać się na nogach.
Drugi obywatel. Dręczy go sumienie.
Pierwszy obywatel. Ciekawy jestem, co też orzekną wyznaczeni przez areopag biegli?
Drugi obywatel. Powinniby już nadejść.
Pierwszy obywatel. Wolałbym nie być sędzią tej sprawy — ma ona jakąś nierzetelną podszewkę. Słyszałem, że Spartanie zamierzają nas znowu napaść.
Drugi obywatel. Obraza boska jednak jest i trzeba ją ukarać. (oddalają się).
Trzeci obywatel (zbliżając się). Ja Peryklesowi wierzę. On by nie przyjaźnił się ze złodziejami.