Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

archontami, w areopagu i na innych urzędach pozostało wielu czcicieli przeszłości i wrogów Peryklesa którzy go drażnią, bo dawno jego siły nie uczuli.
Sofokles. A złość zasypia tylko w strachu.
Aspazya. Zatem przyjaciołom naszym nic nie pomożemy?
Perykles. Nie żądaj, kochana Aspazyo, ażebym działał prędzej, niż ustawa kraju pozwala. Bądź pewną, że dla ocalenia ich poświęcę cały wpływ, jakim rozporządzam. Przedtem wszakże muszę zbadać, czy te zamachy są od siebie niezależne i rzeczywiście tylko przeciw Anaksagorasowi i Fidyaszowi wymierzone, czy też pozostają w tajemnym między sobą związku i sięgają dalej. Dlatego proszę was o szczere powiedzenie mi: czy nie zauważyliście w kołach możnowładczych jakiegoś ruchu, czy nie przebiegła koło waszych uszu wieść o jakiejś ich zmowie lub zamiarach?... Nie zakrywajcie przede mną niebezpieczeństwa, bo lękam się tego jedynie, którego nie znam.
Sofokles. Plotki oblatują miasto ciągle, ale kto prędko jedzie, za tym psy zawsze najmocniej ujadają. O poważnym ruchu śród arystokratów nie słyszałem.
Aspazya. Jakie plotki?
Sofokles. Niezliczone: że Perykles przeniósł z Delos do Aten skarb państw sprzymierzonych, ażeby z niego swobodnie czerpać; że jak Temistokles porozumiewa się z królem perskim — i tym podobne. Jeżeli zaś mam już niczego nie przemilczać, to dodam jeszcze —