Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA III.
Ciż, Zenon i Janusz.

Janusz (wchodząc wesoły pod rękę z Zenonem). A co? Gdy kobieta zniknie, najlepiej szukać, gdzie on się podział.
Irena (spostrzegłszy Zenona, biegnie do niego uradowana). Pan Zenon! Nikt pana serdeczniej ode mnie nie wita.
Zenon (do Ireny). Kocha, kto poznaje (podając rękę Ryszardowi). Czy pan tak schowałeś tu pannę Irenę że ledwie ją odnalazłem?
Ryszard. Broń mnie Boże od takiego świętokradztwa.
Zenon (żartobliwie). Bo w takim razie musiałbym ostrzedz pana, że od dziś trzeba przy tej pani liczyć się ze mną.
Janusz. A do dziś — ze mną.
Irena (do Janusza). Niestety, syn pański dotąd przy mnie z nikim się nie liczył.
Ryszard. Co najmniej — z sobą.
Irena. To tylko panu wystarczało. (do Zenona) Cóż nam pana tak niespodziewanie wraca?
Zenon. Tęsknota.
Irena. A przecie zapewniasz pan w którejś ze swych powieści, że jest to uczucie małoletnich.
Zenon. Może też ja wobec pani jestem małoletni... I dowodów na to by nie zbrakło. Bo dla czegóż skróciłem swój pobyt za granicą o kilka miesięcy a przy-