Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   235   —

wożono przez granicę beczki z wodą, potem beczki próżne, a w końcu beczki idealne, ściągając mimo to należny za nie podatek akcyzny. Trwało to podobno dosyć długo, ale wedle przysłowia: „dopóty dzban wodę nosi, dopóki się ucho nie urwie“, ucho urwało się w końcu, a przewoziciele wody zamiast okowity znaleźli się naraz w tarapatach, z których nie było wyjścia. Sprawa to dla nas tembardziej przykra, że zamieszane są w nią nazwiska ludzi dobrze znanych nawet w literaturze i wieńczonych na artystokratyczno-literackich rautach przez wdzięczną płeć piękną. Pokazuje się z tego, że można bardzo dobrze mówić to i owo, np. o prawach kobiet, a ignorować prawa celne. Na nieszczęście gra to również niebezpieczna, jak gra w fałszywe karty, a jeszcze gorsze prowadząca za sobą skutki. Dziś nie wdajemy się w to jeszcze, czy oskarżeni winni są lub niewinni; kwestyę tę pozostawiamy właściwym sądom. Powiemy tylko ogólnie, że tego rodzaju sprawki są, nazywając rzecz właściwem mianem oszustwem, przynoszącym ujmę obywatelskiemu honorowi i zasługującem prócz kary, jaką wymierza prawo, na piętnowanie przez opinię. Taki przemytnik, na wielką skalę wywożący zagranicę np. beczki z okowitą, a ściągający podatek od produktu i sprzedający go w kraju, szkodzi przedewszystkiem swym współobywatelom i współwytwórcom, prowadząc ich