Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   183   —

nawet w tym celu wiele zapasów inteligencyi, logiki, sił twórczych; podzielono się na dwa obozy; przymawiano sobie wzajemnie, wspominano sobie wzajemnie mimochodem o zacofaniu i ciemnocie, ale na tem się i wszystko skończyło. Zapomniano tylko o jednej małej rzeczy: t. j. że tak most, jak i kanalizacya, potrzebują pieniędzy, potrzebują setek tysięcy rubli, których nie było, niema i nie tak prędko będą. Przynajmniej dziś nie zanosi się na to wcale. Cała więc ta polemika była zabawką dziecinną, niewinną rozmową Jasia i Maniusi o tem, coby Jaś robił, gdyby był królem, a Maniusia, gdyby była królową. Zaiste! dziś wydaje się to śmiesznem i nie może się wydawać inaczej. Miasto nie miało ani grosza złamanego na powyższe cele, należało więc naprzód pomyśleć o funduszach. Radzono wprawdzie miastu zaciągnięcie pożyczki. Myśl, zaiste, głęboka a prosta! Wogóle, gdy ktoś nie ma pieniędzy, najprostszą rzeczą jest poradzić mu, żeby ich sobie pożyczył. Ale od kogo i na jaką porękę? W tem sęk. Należało przedewszystkiem kwestyę postawić w ten sposób. Było to wprawdzie mniej efektowne pole do dyskusyi, ale jedynie możliwe. O kanalizacyi lub moście dość czasu było pomyśleć po uprzedniem zebraniu funduszów. Gdy kto ma trzos pełny, to już rzeczą jest gustu, czy woli sobie kupić parasol, czy kalosze.