Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że dziś takeśmy się spocili z Branickim, że to okropność! — Mój drogi, spytał go ów ktoś, dlaczego ty się nigdy z kim innym nie pocisz, tylko zawsze z Branickim? Nie było odpowiedzi, ale łatwo się jej było domyślić. Ot wolał się pocić z Branickim, niż z kim innym chłodzić. Tak i ja: wolę być na posiedzeniu akcyonaryuszów niż gdzieindziej. Jak się człowiek o akcyach nasłucha, zdaje mu się, że sam ma akcye.
Owóż takie posiedzenie, to jest rzecz arcy poważna. Chodziło na niem o to, czy droga Warszawsko-Bydgoska ma mieć wspólny zarząd z Wiedeńską, czy też swój własny. Pewien akcyonaryusz drogi Bydgoskiej oskarżył Wiedeńską, jakoby ta Bydgoską wyzyskiwała. Obraziło to akcyonaryuszów drogi Wiedeńskiej, którzy też zaprojektowali rozdział. Wtedy padł strach na Bydgoszczyków; trzeba wam bowiem wiedzieć, że droga Bydgoska niewielka jest, zysków nie przynosi, trzeba nawet do niej dokładać; gdyby zaś miała oddzielny zarząd, oddzielną stacyę, oddzielne warsztaty mechaniczne, potrzebaby było dwa razy tyle dokładać. Padł więc, mówię, strach. Pokazało się, że stosunek drogi Wiedeńskiej do Bydgoskiej jest taki, jak mamki do dziecka. Niewczesny opiekun sądził, że dziecię urosło, że może samo chodzić, aż tu pokazało się, że za pierwszym krokiem prze-