Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wróci koziołka. Opiekun sądził, że samo na chleb zarobi, a pokazało się, że samo do ust pokarmu zanieść nie zdoła. Trzeba było na to zaradzić; stąd wynikła konieczność obgadania. Owóż akcyonaryusze drogi Wiedeńskiej, obrażeni insynuacyami wyzyskiwania, uradzili, żeby się po upływie oznaczonego terminu rozłączyć; akcyonaryusze zaś bydgoscy uchwalili, żeby się nie rozłączać. A opiekun? Dziwny to zaiste fakt. Występując przeciw drodze Wiedeńskiej, opiekun występował niby w obronie interesów akcyonaryuszów bydgoskich, a jednak ciż sami akcyonaryusze uznali jego wystąpienie za bezzasadne i na rozwagę nie zasługujące. O niewdzięczności akcyonaryuszów! I cóż wam szkodzi, że ktoś protestuje dlatego, żeby protestować, że ktoś sztukę dla sztuki uprawia? Napozór sądzićby można, że wszelka opozycya powinna mieć powody realne, natury czysto przedmiotowej. Pokazuje się, że to fałsz. Pokazuje się, że można urodzić się oponentem, tak, jak flegmatykiem, sangwinikiem i tym podobnie. Jest to sobie temperamencik taki sam, jak i każdy inny. Achilles, jak to wiemy z «Pięknej Heleny, urodził się «wrzący-zacięty, wrzący-zacięty» — i z góry wchodząc na scenę, sam to zaznacza. Kogóżby więc to, o akcyonaryusze, dziwić mogło, gdyby ktoś, urodziwszy się opo-