Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Posłuchajmy, o czem rozmawiają w chwilach odpoczynku pary tańcujące. Ach, niemasz nic trudniejszego, niż rozmawiać z tancerką, którą się pierwszy raz w życiu widzi; ale kotylion wszystko ułatwia. Oto dowody:
— Ach, pani — mówi młodzieniec, przybrany w oślą głowę z angielskiej bibułki. — Te wyroby, te ordery, te cacka kotylionowe, my na nieszczęście sprowadzamy z Berlina, nie z Paryża. Wszystko to niemieckie wyroby.
— Francuskie daleko lepsze? — pyta dama.
— Bez porównania — mówi dalej młodzieniec. — Naprzykład ktoby poznał, że ta głowa, którą mam na sobie, ma wyobrażać osła?
— Ach, poznać jednak można.
— Z trudnością — odpowiada młodzieniec. — Przecież wiem dobrze, jak wygląda prawdziwy osieł — dodaje, spoglądając ukradkiem w zwierciadło. — Doprawdy, mam to ochotę zdjąć: sądzę, że będę lepiej wyglądał.
— Ależ przeciwnie, bardzo z tem panu do twarzy! — kończy dama.
I takiemi lub podobnemi rozmowami brzmi cała sala. Umysł nie potrzebuje się wysilać. Milczenie, owo milczenie kłopotliwe, zapadające w zwykłych rozmowach między młodzieńczem pytaniem: «Czy pani lubi tańczyć?» a dziewiczą odpowiedzią; «O tak, panie!» — owo milczenie, podczas którego młodzieniec kręci szapoklak,