Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ani drugie — żyją. Tak jedno jak drugie nadto jest głupie, aby mogło umrzeć w naszych czasach.
Dziś zabawy godne Niniwy więcej cenimy, niż zabawy godne Aten. Taki nasz gust i cała rzecz. Dowcip nie stanowi najcelniejszego przymiotu zabaw. Dowcip to rzecz bardzo przyjemna, ale ma tę niedogodność, że wymaga pewnego natężenia umysłu, a właśnie cechą naszego wieku jest, że nie lubi natężać umysłu. Otóż czy np. «Życie paryskie« jest dowcipne? — nie, ale żyje i żyć będzie, bo jest dostatecznie niedorzeczne. Więc bądźcie spokojne, o piękne czytelniczki, i o kotylion. Francuski humorysta ożenił go z operetką najsłuszniej w świecie. Czyż od aryi: «Na plecach lufcik ma», od szwajcarskich admirałów, od generałów sardyńskich z pudełkami od sardynek zamiast orderów, nie proste przejście do orderów kotylionowych, do pukających cukierków, do ineksprymabli z angielskiej bibuły, do głów oślich, lisich i kocich, w które kotylion tak chętnie ubiera głowy tancerzy, że, spojrzawszy po sali, może się nam wydawać, że jesteśmy w menażeryi. A przytem ileż to wątku do rozmów, które zyskały nawet osobną nazwę kotylionowych! Wyobraź sobie, czytelniku, salę balową, pełną światła, przepychu, pięknych kobiet, francuszczyzny, białych krawatów, matek siedzących na kanapach, i wszystkiego tego, co właściwie istotę balu stanowi.