Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cza, choć do jednego celu zdążają: Anielewski inny od obydwóch. W pierwszym brak uczuć moralnych i nizkość duszy łączy się z krewkością i żywem usposobieniem, drugi więcej zdolny do hipokryzyi. Są to wybornie uchwycone typy ludzi płaskich, pospolicie nieuczciwych, w których przebiegłość zastępuje głębszy rozum. Wśród społeczeństwa, mającego więcej tęgości sądu, a mniej apatycznego pobłażania wszystkim nikczemnikom, byle ubranym w jakie takie pozory tuzinkowej uczciwości, nie odegraliby tacy ludzie takiej roli. Przed samodzielnym i zdrowym sądem nie uchroniłoby ich to, że należą do resurs i dobroczynności, że płacą regularnie podatki, że są zamożni i pozornie stateczni i pozornie szanowni. Ale u nas poprzestają na pozorach. O ile satyryk spostrzega brak pobłażania dla wybryków, łamiących w jakikolwiek sposób konwencyonalne formy, w jakie zaklęto nasze życie, o tyle spostrzega dziwną, ospałą i chorobliwą moralnie pobłażliwość dla nieuczciwości nawet i nikczemnych postępków, byle one nie wychodziły z pod modły. Postawienie więc w ten sposób tych postaci jest satyrą i krytyką nie tylko tychże postaci, ale i całego społeczeństwa. My wszyscy znamy takich Wrzaniewiczów i Owczyńskich, spotykamy ich i... podajemy im rękę. Czasem mówimy o nich, że to są szachraje i plotkarze i t. p., ale wszyscy ich tolerują, bo się zaplątali w nasze życie spo-