Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
HURKO.




Otóż Bałkany! — Z tej strony pokryte
Śniegiem i lodem, lecz po tamtej stronie
Pola różami jak dojrzeć okryte
Piękne kobiety, i stroje i konie.
I Stambuł pyszny i Bosfor błękitny,
I sława temu, który je zdobędzie
Siłą oręża i na aksamitnéj
Ławie z Sułtanem do kawy zasiędzie.
Ej Hurko, Hurko, zawrzała krew w tobie
Pradziadów twoich leżących już w grobie.

Oj znali oni Turków, wzajem Turki,
Znali ich dobrze groty i pancerze,
Bo inni byli całkiem wtedy Hurki,
Nie niewolnicy, jak ty, lecz rycerze,
Nie rozbójnicy jak ty, lecz wyznawcy
Zasad wolności i rycerskiej wiary,
Nie napastnicy ludów, ale zbawcy,
Nie katy dzikie, lecz szczytne ofiary!
Ej Hurko, Hurko, nie chwal się przed nikiem
Przodkami twymi! — jesteś niewolnikiem.

Lecz mimo carskiej, którą nosisz skóry,
Co rozum, serce i sumienie głuszy,
Polskiej nie zmienić odrazu natury,
I na moskiewską nie przemienić duszy!
Z kordem człek w dłoni polakiem się czuje,
I w środek szyków jako piorun wpadnie,