Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zakłócać sejmy, nadużycia broić,
Kraj swój okrywać hańbą i żałobą,
Wykpiwać z królów starostwa intratne,
Stroić się w pióra, futra i kutasy,
Oto są rysy magnatów wydatne,
W te dobre czasy!

I to jest wszystko, czem się odznaczały
Te czasy dzisiaj tak bardzo chwalone,
Lecz tak jak każde i one też miały
I swoje cnoty i swą dobrą stronę
I ludzi dzielnych, tylko znów nie tyle,
Jak chcą starego trybu mecenasy,
Co wierzą, stojąc na kraju mogile,
W te dobre czasy!

Jedno najlepsze, ot że się rąbano
Lepiej jak dzisiaj — przynajmniej na sucho
Obelg honoru jak dziś nie puszczano,
I jeśli szlachcic dał drugiemu w ucho
Ciepłym szampanem nie kończyli sprawy,
Lecz każdy w ręce, i dalej w zapasy.
A jak się bili, to nie dla zabawy
W te dobre czasy!

A jednak wolę ja te nasze wady
Jak zagranicznych historyj plugastwa,
Co mimo błędów były choć zasady
Rządu, wolności, cnot i prawodawstwa.
Głupstwem dopiero tak nas nakarmiły
Te obieralne Francuzy i Sasy
I bodaj nigdy już nam nie świeciły
Ich dobre czasy!

.................
Były niezgody, ale w nich trucizna
Nie szła bezwstydnie z sztyletem w zapasy
U nas choroba — wszędzie zaś zgnilizna
Była w te czasy!