Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że surowo i niezłomnie
Pilnuję mego urzędu.
Na synu mszczą się tak srogo,
Gdy na mnie samym nie mogą.
Powiedzże mi, cóż ja zrobię?
Poradź, jak mam począć sobie
W tem okropnem położeniu?
Lecz wprzód zobacz go w więzieniu,
Przypatrz się jemu w tym stanie,
A potem dasz swoje zdanie,
Jak tu się trzeba zachować,
Co począć, jak go ratować.
Otóż izba — wejdź do niego,
Abyś potem z dwojga złego
Mógł radzić, co mam wybierać:
Czy ma w tym grobie umierać,
Czy być, wyszedłszy z więzienia.
Hańbą rodu i imienia.

(widać KRISANTA w kajdanach.)
KLAUDJUSZ.

Widzieć go w takiej niedoli
Nad wyraz serce mię boli.

POLEMIO.

Pozostańmy tu w pomroku:
Nie idź dalej ani kroku;
Oszczędzić mu trzeba sromu,
Zostańmy tu pokryjomu.