Strona:Paweł Spandowski - Z praktyki spółek wielkopolskich.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oczywiście często na znaczne trudności. Niejeden kasyer młodej spółki w nadmiernej gorliwości gotów był klientów, szczególnie przynoszących pieniądze, przyjmować o każdej porze dnia, i dziwił się, że Związek i rewizorzy ganili to jego postępowanie, żądali wyznaczenia godzin biurowych i lokalu bankowego oraz umieszczenia na zewnątrz godła z podaniem godzin biurowych. W niejednej młodej spółce, szczególnie na wsi, trudno też było zasady te przeprowadzić. Niejedna rada nadzorcza nie miała dla sprawy dość zrozumienia i nie popierała z należytym naciskiem żądania rewizorów. Ale zwykle prędzej czy później, zachodziły przypadki, które wykazywały, że załatwianie interesów przez jednego tylko członka zarządu prowadzi zbyt łatwo do nadużyć. O szczęściu mogła spółka wtedy mówić, gdy nadużycia te nie polegały na grubszych sprzeniewierzeniach, lecz na forytowaniu krewnych i znajomych lub innych mniej ciężkich przewinieniach.
Gorzej było tam, gdzie praktyka taka dłużej się utrzymała i głębiej się zakorzeniła, — gdzie jeden członek zarządu zdołał zawładnąć interesami spółki a wobec rewizorów umiał zachować pozory, że interesy załatwia się prawidłowo, we dwóch. W takich razach zbyt łatwo przychodziło do ciężkich nadużyć, i takich przypadków miały też spółki wielkopolskie kilka. W niektórych z nich straty, które spółki poniosły, były bardzo ciężkie.
Dlatego Związek Spółek nad zachowaniem zasady załatwiania interesów przez dwóch członków zarządu czuwał stale i poświęcał jej jak najwięcej uwagi. Gdzie były pozory, że zasadę tę się łamie, tam domagał się Związek od rady nadzorczej, by pod zagrożeniem usunięcia z urzędu zobowiązała członków zarządu do przebywania podczas godzin biurowych w lokalu spółki. Celem podzielenia pracy możliwie na wszystkich trzech członków