Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sprawił myśliwskie ubranie, i kupił torbę i małą fuzyjkę.
Szczęśliwy Karolek, wystrojony w to wszystko, poszedł znów ze strzelcem do lasu, ale nachodziwszy się dużo, rzekł:
— Idź ty sobie Janie jeszcze za ptaszkami, a ja tu pod drzewem posiedzę i na ciebie poczekam.
Jan usłuchał, a panicz zmęczony schylił głowę i zasnął.
Właśnie tą samą drogą przechodził Grzesio, chcąc suchych gałęzi uzbierać na ogień do chaty; spostrzegłszy Karolka, pomyślał sobie:
— Aha! odebrałeś ty mnie poziom-