Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ki, com je dla chorej matki nazbierał, otóż ja tobie odbiorę to cacko.
I brał już ładną fuzyjkę, chcąc ją rzucić w zarośla, gdy nagle spostrzegł o parę kroków ogromną żmiję, która podniosłszy głowę już się w kłąb zwijała, by skoczyć na Karola.
Dobry Grześ zapomniał o zemście, zamierzył się suchą gałęzią, którą trzymał w ręku, i tak szczęśliwie trafił w gadzinę, że na miejscu padła nieżywa.
Na trzask gałęzi zbudził się Karolek, a poznawszy niebezpieczeństwo swoje i szlachetność Grzesia, rzucił się mu na szyję i przyrzekł wdzięczność do śmierci.