Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/099

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawet scyzoryka dotknąć nie pozwala!
Pewnego razu, kiedy ojciec wyszedł z domu, swawolny synek wsunął się do jego pokoju, siadł na krześle przed stolikiem, rozparł się wygodnie i rzekł:
— Co mi za wielka rzecz taki mały nożyk wziąć w rękę: otóż ja się przekonam, i tatce pokażę, że nawet pióro zatemperować potrafię.
Wyjął pióro z paczki, otworzył scyzoryk; dla lepszego naśladowania ojca wsadził na nos jego okulary, i zaczął rżnąć pioro. Zrzyna, ścina; to mu się zdaje za długie, to za krótkie, to za cienkie, to za grube: