Przejdź do zawartości

Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
116

Osioł jest wielki i mocny, ale nie osiodłany; Robino musi oklep jechać, a zamiast strzemion trzymać się za grzywę, siadł jednak z dobrą miną i zalecił chłopcu, żeby bardzo nie popędzał — a Alfred utrzymuje, iż nie mógł sobie stosowniejszego dobrać rumaka, na wyjazd do swego zamku.
— «Juściż ja tak nie wjadę» odparł Robino — ale póki się zbliżym, dobre i to... dość się od wczora nachodziłem... no! malcze nie popędzaj!... wszak nam nie pilno... niech nas brat twój wyprzedza.»
To słysząc chłopiec się oddalił i puścił osła na wolą jeźdzca. Alfred z Edwardem nie mogą wstrzymać się od śmiéchu patrząc na nowego dziedzica, który im kiedy niekiedy oznajmuje:
— «Panowie! musiémy się już zbliżać do zamku, czuję to po biciu mego serca.