Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
115

tego osła zostawić nie możem!... mógłbyś pan sobie z nim powędrować, i więcejbyśmy pana nie, zobaczyli!
— «Cóź to! śmiécie pana waszego robić złodziejem?
— «Ależ mój kochany Robino» rzekł Alfred, te dziéci bardzo sprawiedliwie osła ci swego, zostawić nie chcą; bo cię nie znają; a ty wcale na pana w ich oczach nie wyglądasz; myśliszże — iż dość jest powiedzieć: jestem ten a ten... przekonaj ich o tém, dobądź worek, tém dasz się poznać...
— «Prawda! prawda! na myśl mi to nie przyszło,» woła Robino, wyjmuje talar z kieszeni, i daje go jednemu z chłopców. Widok piéniędzy, większe na nich nad wszystkie tytuły zrobił wrażenie. Starszy bieży naprzód do zamku, a młodszy ustępuje osła panu dziedzicowi, z warunkiem, iż go z tyłu popędzać będzie.