Strona:Pamiętniki o Joannie d’Arc.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żył ludzi, których my uważaliśmy za półbogów. Joanna z rumieńcem na twarzy, odparła:
— Nie rozumiem doprawdy, jak można tak mówić o ludziach, którzy krwią własną bronią kraj od zguby. Ja czułabym się szczęśliwą, gdybym mogła choć zdaleka na nich popatrzeć!
Zmieszał się trochę Paladyn, gdyż na twarzach naszych, wyczytał potwierdzenie słów Joanny. Nie zaprzestał jednak rozprawiać, aż brat Joanny, Jan odezwał się:
Jeżeli nie podobają ci się czyny naszych generałów, to dlaczegóż nie pójdziesz na wojnę, bić się lepiej niż oni? Mówisz ciągle o wojnie, a jednak nie wybierasz się.
— Słuchaj, wiesz dla czego siedzę tu wbrew mojej naturze? oto dlatego, że jestem wieśniakiem. Co może zrobić prosty żołnierz? Nic. Mogę zbawić Francję? Nie śmiejcie się, czuję że mam na to dane i gotów jestem do czynu, ale nie w obecnych warunkach. Jeżeli mnie potrzebują, — niech wezwą w charakterze oficera, inaczej nie ruszę się.
— Biada ci Francjo! zginęłaś! — zawołał Piotr d'Arc.
— Jeżeli tak kpisz z drugich, czemuż tam nie idziesz?
O! nie przysłali po mnie! Ja również nie jestem rycerzem, ale pójdę, obiecuję to,