Strona:Pamiętniki o Joannie d’Arc.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to mu dwa palce za to, że drapał ludzi, ja mu tę rękę codzień obwijałam, aż dopóki się nie wygoiła.
— Ale przecież na wdzięczność warjata liczyć nie można — odparła mała Mengetta — zapomina o wszystkiem, gdy dostaje ataku, więc groziło ci wielkie niebezpieczeństwo.
— Groził ci siekierą, wszak prawda? — pytał Słonecznik.
— Tak.
— Nie bałaś się?
— Nie, a przynajmniej bardzo mało.
— Dlaczego?
— Nie wiem sama dlaczego.
Roześmieliśmy się wszyscy na te słowa pełne prostoty.
— Dlaczego nie uciekałaś z nami? — pytała Letellier.
— Bo trzeba go było koniecznie do klatki zaprowadzić, inaczej zabiłby każdego, kogoby na drodze spotkał.
Milczeliśmy czas jakiś, zapewne każdy myślał o tem, jak marnym jest w obec tej małej dziewczynki. Szukałem jakiegoś usprawiedliwienia dla swego postępku, ale nie znalazłem nic, więc milczałem.
Rainguesson zaś odezwał się.
— Spadło to tak niespodziewanie. Gdybym się przez chwilę zastanowił, czyżbym u-