Strona:Pamiętniki o Joannie d’Arc.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kleństwa na głowę królowej. Nareszcie Jakób d’Arc rzekł:
— Ależ tyle krąży plotek, które okazują się zmyślonemi, więc być może, że i ta nie jest prawdziwą.
— Kto ci o tem powiedział?
Zbladła twarzyczka Joasi; bała się usłyszeć złą nowinę, przeczucie nie zawiodło jej.
— Proboszcz z Maxey.
Tchu nam zabrakło, znaliśmy go wszyscy, jako wiarogodnego człowieka.
— I uwierzył temu?
— Uwierzył i powiedział, że wie dobrze, iż to jest prawdą.
Dziewczynki płakać zaczęły, chłopcy zachowali grobowe milczenie.
Na twarzy Joasi malowało się przygnębienie i rozpacz, nie wypowiedziała jednak jednego słowa. Brat jej Jakób pogładził ją po główce, ona wzięła jego rękę i przycisnęła ją do ust, dziękując za okazane współczucie. Reakcja nastąpiła i chłopcy wszyscy naraz mówić zaczęli. Noël Rainguesson rzekł.
— Czyż doprawdy nigdy ludźmi nie będziemy? Rośniemy tak pomału, a Francja tak potrzebuje żołnierzy, którzyby krwią swoją zmyli, czynione jej zniewagi!
— Nienawidzę młodości! — krzyknął Piotr Morel, przezwany Konikiem polnym, gdyż miał