Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wsze dość się nauczę, by dostać promocyę; pomagać ci w pracy na życie, ulżyć ci trudu, który cię zabija — to rzecz najpierwsza!“
I pracował daléj. I znowu upłynęły dwa inne miesiące trudu w nocy, znużenia we dnie, wysiłków rozpaczliwych ze strony syna i gorzkich wyrzutów od ojca. Ale najsmutniejszém było to, iż ojciec coraz bardziéj obojętniał dla chłopca, rzadko doń przemawiał, jak gdyby to był syn niedobry, zepsuty, po którym niczego się już dobrego spodziewać nie było można; nawet oczy niemal od niego odwracał, aby się z jego wzrokiem nie spotkać. Julek to widział i cierpiał niewypowiedzianie, a kiedy jego ojciec odwracał się w inną stronę, on ukradkiem, wyciągając usta, posyłał mu całusa, z wyrazem smutku, miłości i żalu; i z téj żałości i z téj pracy nad siły chudł i bladł coraz bardziéj i coraz bardziéj musiał zaniedbywać nauki. Rozumiał zresztą dobrze, iż raz przecie trzeba już będzie z tém skończyć, i co wieczór mówił sobie:
„Téj nocy już nie wstanę, nie pójdę.“
Ale gdy północ wybiła, w chwili, w któréj byłby powinien właśnie umocnić się w swém postanowieniu, doznawał jakby wyrzutu sumienia; zdawało mu się niemal, iż, pozostając w łóżku, uchyla się od spełnienia obowiązku, że ojca i ro-