Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszy nosy w papierze, szeroko rozpostarłszy ręce, aby nikt nie mógł dojrzeć co piszą. Następnie przystąpiono do uchwalenia potrzebnej sumy, każdy wrzucał swą kartkę do skrzynki z białego drzewa, podobnej do kościelnych skarbonek. Zwycięztwo było zupełnem, okazało się sześć głosów przeciw jednemu, tym jedynym oponentem był Lengaigne. Wbrew przewidywaniom mera, kowal dał głos przychylny. Przed ukończeniem posiedzenia, każdy musiał położyć swój podpis na protokóle, który nauczyciel przygotował zawczasu, nie wpisawszy tylko rezultatu głosowania. Wszyscy powstali z miejsc i bez słowa pożegnania. bez uścisku dłoni rozeszli się w milczeniu.
— Acha! zapomniałem powiedzieć panu, panie Lequeu — rzekł Hourdequin, wróciwszy się ze schodów — że pańska prośba o podwyżkę pensyi, została odrzuconą... Rada osądziła, że i tak już za wiele wydajemy na szkołę.
— Osły jakieś! — zawołał ze złością nauczyciel, zostawszy sam. — Świnie wam paść a nie z ludźmi mieć do czynienia!
Posiedzenie trwało blizko dwie godziny. Wyszedłszy na plac przed merostwem, Hourdequin spotkał tam pana de Chédeville, który przed chwilą, zaledwie uwolnił się był od natarczywości wieśniaków. Najprzód ksiądz kazał mu obejrzeć szczegółowo wszystkie ślady zniszczenia w kościele: popękany dach, potłuczone szyby, obdrapane ściany. Potem gdy wymknął się