Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiek Kozioł wyrzeknie się jej, zostanie przecież Jan, który się z nią ożeni.
Podeszła więc do Jana i przystąpiła wprost do rzeczy:
— Nie mam stanowczej odpowiedzi, wuj nic nie wie... Czekajmy.
Jan, nie mógł jeszcze ochłonąć ze wzruszenia, patrzał na nią nic nie rozumiejąc. Wreszcie przypomniał sobie wszystko: zamiar małżeństwa, dziecko, zezwolenie Kozła, cały ten interes, który przed dwoma godzinami jeszcze wydawał mu się tak korzystnym dla niej i dla niego. Odparł więc wymijająco:
— Tak, tak, poczekajmy, może to i lepiej.
Noc zapadała, gwiazdy zaczęły ukazywać się na ciemno-fioletowem sklepieniu niebios. W wzrastających ciemnościach rysowały się niejasno pierwsze stogi, wznoszące się na gładkiej powierzchni łąk skoszonych. Po nad ziemią unosił się ciepły i wilgotny opar; w spokojnem powietrzu dźwięczały melodyjnie jakieś szmery stłumione: były to glosy kobiece i dziecinne, wesołe śmiechy, parskanie koni i szczęk narzędzi.
Kosiarze nie ustawali ani na chwilę, spiesząc się z ukończeniem roboty, dźwięczne miarowe świstanie kos, rozlegało się w powietrzu.