Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cy jej oddech i dotknięcie rozpalonej twarzy, przycisnął ją namiętnie do siebie. Upojony silnym zapachem siana, podniecony wonią potu dziewczęcia, zapałał zwierzęcą żądzą. Prócz tego obudziła się nagle w sercu jego miłość, z której dotąd sam sobie sprawy nie zdawał, przywiązanie to powstałe oddawna wzrosłe podczas ich rozmów i wspólnych zabaw, przerodziło się nagle w namiętne pragnienie.
— Och! Janie, dosyć, puść mnie!... połamiesz mi kości!
Śmiała się ciągle, myśląc, że on żartuje: Ale Jan, spostrzegłszy nagle Palmyrę, przyglądającą się mu, zerwał się przerażony jak pijak, któremu widok grożącego niebezpieczeństwa przywraca przytomność. Sam się zdziwił niepomału: a więc kocha tego smarkacza a nie Lizę? Nigdy serce nie biło mu tak silnie na myśl o stosunku z Lizą, teraz zaś krew uderzała mu do głowy, drżał cały myśląc o uściśnięciu Franciszki. Wiedział już, dlaczego tak chętnie tam chodził, dlaczego z taką przyjemnością pomagał obu siostrom. Ale dziewczyna była jeszcze tak młodą! to go przejmowało wstydem i rozpaczą.
Liza wracała właśnie od wujostwa. Przez całą drogę zastanawiała się nad swem położeniem. Wyszłaby chętnie za Kozła, ponieważ — bądź co bądź był on ojcem jej dziecka. Starzy mieli słuszność: po co nalegać na niego? Jeżeli kiedykol-